Czwartek, 28 marca 2024 rok

Nasz Dziennik - Marian Piłka: Kruszenie suwerenności

21-04-2018

Polska powinna sprzeciwić się zakusom poszerzania władzy brukselskiej biurokracji.

W Unii Europejskiej już od dłuższego czasu debatuje się zarówno nad wprowadzeniem tzw. podatku unijnego, jak też nad harmonizacją prawa podatkowego. Pojawiają się różne propozycje odnośnie do koncepcji tego prawa. Mówi się o możliwości wprowadzenia podatku od korporacji świadczących usługi cyfrowe czy szczególnie groźnego dla naszego kraju podatku ekologicznego naliczanego od zużycia energii czy zanieczyszczenia środowiska. Jednak najbardziej dyskutowana jest koncepcja podatku od transakcji finansowych, czyli daniny najłatwiejszej do wdrożenia. Jej zwolennikiem jest prezydent Francji Emmanuel Macron.

Ogólnie rzecz biorąc, polski rząd opowiada się za zwiększeniem finansowania Unii Europejskiej przez państwa członkowskie. Może to oznaczać zarówno wzrost składki wnoszonej przez poszczególne państwa, jak i wprowadzenie całkowicie nowej metody finansowania Unii właśnie poprzez podatek europejski.

Bezpośrednią przyczyną debaty o zwiększeniu finansowania jest opuszczenie Unii przez Wielką Brytanię. Jej wkład do unijnego budżetu jest oceniany na blisko 10 proc. I właśnie ten ubytek ma być uzupełniony zwiększoną daniną pozostałych państw. Ale kwestia Brexitu jest tylko pretekstem do zwiększenia finansowania. Zasadniczym powodem jest bowiem dalsza federalizacja Unii i poszerzanie jej kompetencji.

Nowy haracz

Wszystko wskazuje na to, iż pomimo zwiększenia także polskiej składki nasz udział w korzystaniu z unijnego finansowania w przyszłej perspektywie budżetowej ulegnie znaczącemu zmniejszeniu. Komisarz Günther Oettinger mówi wprost, że na politykę spójności, z której korzysta m.in. Polska, będzie o 10 proc. mniej środków, natomiast na nowe wyzwania dotyczące bezpieczeństwa i obronności trzeba będzie przeznaczyć około 10 mld euro. A zatem deklarowane zwiększenie naszej składki nie ma na celu utrzymania dotychczasowego poziomu finansowania polskich inwestycji przez Unię, ale finansowanie nowych zadań, takich jak polityka migracyjna, polityka obronna czy walka z terroryzmem. To wszystko oznacza przyjmowanie przez Unię kolejnych kompetencji i ograniczanie w tym zakresie suwerenności państw narodowych.

W niektórych aspektach ten rozrost kompetencji wspólnotowych może mieć potencjalnie bardzo negatywne konsekwencje dla Polski. Chodzi tu przede wszystkim o budowanie podstaw pod politykę obronną prowadzącą w dalszej perspektywie do stworzenia europejskiej armii. W tym kontekście pojawiają się propozycje zwiększenia finansowania Unii, mówi się o zwiększeniu o 10-20 proc. I powstaje pytanie, jaki charakter ma mieć to zwiększenie. Do tej pory Unia była przede wszystkim finansowana ze składki płaconej przez państwa członkowskie oraz w pewnej części z ceł i niewielkiej części podatku VAT. Polski rząd deklaruje konieczność zwiększenia tego finansowania, pomimo że część państw, jak np. Holandia czy państwa skandynawskie, jest tej propozycji przeciwna.

W stronę superpaństwa

Rozmowy na temat przyszłej perspektywy finansowej na lata 2020-2027 są dla Komisji Europejskiej okazją nie tylko do wymuszenia na państwach członkowskich zwiększenia finansowania i tym samym zwiększenia jej kompetencji kosztem państw narodowych, ale także zmiany charakteru finansowania Unii. Do tej pory bowiem mechanizm budżetowy jest w pełni kontrolowany przez państwa członkowskie. To mechanizm międzyrządowy dający państwom prawo ustalania charakteru wydatków i ich wysokości. Wprowadzenie podatku europejskiego zmieniłoby ten tryb.

Komisja Europejska, wprowadzając bezpośrednie podatkowe zasilanie Unii, w znacznej mierze uniezależniłaby się od decyzji państw członkowskich i wydatnie zwiększyłaby swoje kompetencje decyzyjne. To zmiana nie tylko techniczna czy ilościowa, ale ustrojowa, o zasadniczych konsekwencjach dla funkcjonowania samej Unii. Jest to kolejny krok w kierunku przekształcania Unii jako instytucji międzypaństwowej w federalne superpaństwo, w którym kompetencje dotyczące finansów są przesuwane z uzgodnień międzyrządowych na poziom Komisji emancypującej się spod wpływu uzgodnień międzyrządowych.

Trzeba także przypomnieć, że Komisja Europejska, która dzięki takim decyzjom wyraźnie zwiększyłaby swoje kompetencje, jest właściwie organem pozademokratycznym, który tylko formalnie jest kontrolowany przez Parlament Europejski czy Radę Europejską. Wprowadzenie podatku europejskiego oznaczałoby, że rządy państw członkowskich praktycznie tracą kontrolę nad tymi funduszami, zgadzając się też pośrednio na dalszy rozrost brukselskiej biurokracji.

Sprawa ma zasadnicze znaczenie ustrojowe. W polskiej tradycji parlamentaryzm rozwinął się jako metoda decydowania o wielkości danin publicznych, jak również kontroli nad ich wydatkowaniem. Podobna jest tradycja anglosaska. Stany Zjednoczone powstały bowiem w celu urzeczywistnienia zasady „no taxation without representation” (żadnych podatków bez zgody parlamentu). Kwestia kontroli podatkowej jest bowiem fundamentem wolności i obywatelskich, i narodowych. Natomiast wprowadzenie bezpośredniego podatku europejskiego byłoby pogwałceniem tej fundamentalnej zasady i krokiem w kierunku antydemokratycznego, bo niekontrolowanego w procesie demokratycznym, autorytaryzmu unijnego.

Wprowadzenie podatku na poziomie unijnym otwiera także kwestię tzw. harmonizacji podatkowej, od lat podnoszonej przede wszystkim przez Francję, ale mającej także zrozumienie w Niemczech, zaniepokojonych wyraźnie wyższym wzrostem gospodarczym w państwach naszej części UE niż w „starej” Unii.

Stop dla federalizmu

Polska powinna w sposób zasadniczy sprzeciwić się zwiększaniu władzy brukselskiej biurokracji. I ten sprzeciw ma podwójne uzasadnienie. Pierwsze: nie należy władzy, która prowadzi szkodliwą politykę, w sposób fałszywy odpowiadając na europejskie wyzwania, dawać więcej władzy i więcej pieniędzy. Drugie: sprzeciw wobec federalizacji Unii. Bo tylko państwo narodowe może być skutecznym gwarantem narodowej i obywatelskiej wolności, a dalsze przekazywanie kompetencji brukselskiej biurokracji prowadzi do jawnego bądź ukrytego autorytaryzmu ograniczającego wolność Polaków. Pogłębienie federalizacji prowadzi bowiem do narażenia Polski na skutki kulturowej i moralnej dekadencji dominującej w krajach Europy Zachodniej oraz wpływa na ograniczanie naszych możliwości rozwojowych. Gdy w zachodniej Europie budzi się sprzeciw wobec federalizacji, to rząd polski za parawanem patriotycznej retoryki prowadzi politykę poparcia dla federalizacyjnych zmian ustrojowych.

Rząd PO uprawiał satelicką politykę wysługiwania się Niemcom i reprezentującej ich interesy Komisji Europejskiej, natomiast rząd Zjednoczonej Prawicy w celu poprawy swojej reputacji wśród brukselskiej i berlińskiej biurokracji godzi się na zmianę reguł ustrojowych pogarszających pozycję Polski w strukturach Unii Europejskiej. Łatwiej jest odwrócić niekorzystną dla Polski politykę wobec Unii niż zmianę jej ustroju. I to jest zagrożenie, któremu musimy się skutecznie przeciwstawić.

Źródło: Nasz Dziennik.


Udostępnij